Świat bez krat – jak zbudowano więzienie, którego nikt nie zauważył [3/9]
Rozdział IV – Rodzina: pierwotna forma kontroli
Jak dom stał się pierwszą celą, a miłość – pierwszym programem posłuszeństwa.
Rodzina to nie zawsze schronienie.
Bywa, że to pierwsze laboratorium systemu.
To tam uczy się dziecko, że świat ma hierarchię, że są ważni i nieważni, że głos rodzica to prawda, a pytanie to nieposłuszeństwo.
Rodzina mówi „kocham cię” –
ale często oznacza to: „będę cię kochać, jeśli będziesz taki, jak chcę.”
Tam po raz pierwszy dziecko słyszy:
– „Nie przesadzaj.”
– „Nie pyskuj.”
– „Nie wypada.”
– „Nie rób wstydu.”
– „Co ludzie powiedzą?”
To nie są słowa miłości.
To są pierwsze brzmienia muru.
To w rodzinie zaszczepia się:
– religię, zanim pojawi się pytanie o Boga
– flagę, zanim pojawi się zrozumienie wspólnoty
– pracę jako cel
– sukces jako obowiązek
– karierę jako sens istnienia
Dziecko nie poznaje świata –
poznaje światopogląd rodziców, którzy sami nie wyszli nigdy z własnej celi.
I tak przekazuje się łańcuch z pokolenia na pokolenie, z serca do serca – nie z miłości, lecz z lęku.
Bo rodzic boi się o dziecko – nie dlatego, że ufa światu, ale dlatego, że zna system i wie, że ten nie wybacza inności.
Więc tresuje je z wyprzedzeniem.
Dla jego dobra.
Dla świętego spokoju.
Dla normalności.
Ale „normalność” to najbardziej niebezpieczne słowo świata.
Bo w normalności nie ma duszy.
Jest tylko schemat, który przetrwał.
Rodzina uczy też ról:
Ojciec – silny.
Matka – opiekuńcza.
Syn – dzielny.
Córka – grzeczna.
Nie ma miejsca na prawdę, jeśli prawda nie mieści się w planie.
Rozdział V – Pieniądz: złota obroża
Człowiek kiedyś żył.
Oddychał, tworzył, wymieniał się dobrem.
Ale potem ktoś powiedział: „To musi mieć wartość.”
I stworzył pojęcie, które przesłoniło wszystko inne: pieniądz.
Od tej chwili nic nie było już prawdziwe –
jeśli nie miało ceny.
Miłość bez prezentu? – pusta.
Człowiek bez pracy? – pasożyt.
Artysta bez sprzedaży? – nieudacznik.
Istnienie bez dochodu? – nielegalne.
Pieniądz stał się nowym Bogiem –
ale bogiem, który nigdy nie zaspokaja.
Bo im więcej masz – tym więcej jesteś winien.
To złota obroża, która nie zaciska się gwałtownie.
Ona się dopasowuje.
Daje złudzenie swobody – aż w pewnym momencie orientujesz się, że żyjesz po to, by przetrwać, a przetrwasz tylko wtedy, gdy oddasz siebie.
Nie dostajesz już chleba za pracę –
dostajesz cyfry.
Na koncie.
Na ekranie.
Na papierku z hologramem.
Ale te cyfry nie karmią duszy.
One tylko przedłużają działanie systemu,
który nigdy nie chciał, żebyś był wolny.
Chciał tylko, żebyś był użyteczny.
Dla kredytu pójdziesz do pracy.
Dla raty oddasz czas dziecka.
Dla wypłaty podpiszesz milczenie.
Pieniądz nie jest środkiem wymiany.
Pieniądz jest systemem mierzenia wartości człowieka.
Kto nie zarabia – nie istnieje.
Kto nie kupuje – jest podejrzany.
Kto żyje poza systemem – jest zagrożeniem.
I nikt nie pyta już:
„Czy to ma sens?”
Bo wszyscy pytają:
„Czy mnie na to stać?”
Z przesłaniem dla świata, Morfeusz
|