Szczepionka – medyczna iluzja oparta na błędnych założeniach
Od dziesięcioleci ludzkość karmiona jest opowieścią o szczepionkach jako cudownym narzędziu ochrony przed chorobami zakaźnymi. Narracja ta powtarza się w mediach, podręcznikach medycznych i wypowiedziach ekspertów. Twierdzi się, że szczepienia „uczestniczą w budowaniu odporności” i „chronią populację przed epidemiami”, a ich skuteczność wyraża się w procentach. Problem polega na tym, że cała koncepcja działania szczepionek jest biologicznie niemożliwa. Opiera się na błędnym rozumieniu funkcjonowania układu odpornościowego i jego mechanizmów, a skuteczność szczepionek to matematyczna iluzja, której nie da się obronić naukowo.
Według oficjalnej narracji układ odpornościowy „zapamiętuje” wirusy i bakterie, dzięki czemu organizm w przyszłości szybciej na nie reaguje. Jest to rażące uproszczenie, które w rzeczywistości nie opisuje, jak działa odporność. Układ immunologiczny nie zapamiętuje wroga – on zapamiętuje własne komórki. Główne mechanizmy odporności nie działają na zasadzie „rozpoznawania patogenów”, lecz polegają na tym, że organizm posiada mapę tego, co jest jego własną strukturą biologiczną. Aby wykryć zagrożenie, najpierw trzeba znać definicję „swojego”. Jeżeli organizm nie wie, jakie struktury są jego własne, nie może odróżnić ich od obcych.

Limfocyty T pełnią kluczową rolę w układzie odpornościowym i nie rozpoznają „obcych wirusów”, lecz monitorują własne komórki organizmu. Jeśli jakakolwiek komórka ulega uszkodzeniu, zostaje oznaczona jako anomalia, a układ odpornościowy odpowiednio reaguje. Nie istnieje coś takiego jak „specyficzna odporność na wirusa”, ponieważ organizm nie przechowuje listy wrogów – przechowuje listę własnych struktur. Twierdzenie, że szczepionka może „przygotować organizm” na infekcję, jest biologicznym nonsensem.
W mediach często pojawia się stwierdzenie, że szczepionka jest skuteczna w „85% przypadków” lub „zmniejsza ryzyko zachorowania o 95%”. Ale co to właściwie oznacza? Czy układ odpornościowy działa w procentach? Czy organizm podejmuje decyzję w stylu „działam na 85%”? Oczywiście, że nie. Albo odporność działa, albo nie działa – nie ma stanów pośrednich. Statystyczne wartości przypisywane skuteczności szczepionek to nie rzeczywiste pomiary fizjologiczne, lecz wyniki manipulacji danymi. Skuteczność jest obliczana na podstawie modeli matematycznych, w których to autorzy badania decydują, jakie kryteria zostaną użyte do określenia, czy szczepionka „działa”. W jednym badaniu wystarczy, że objawy będą łagodniejsze, w innym – że liczba zakażonych będzie niższa. Nie istnieje jeden, obiektywny sposób na określenie skuteczności szczepionki, ponieważ nie istnieje biologiczny mechanizm, który pozwalałby na precyzyjne określenie jej działania.

W rzeczywistości, jeśli organizm zwalcza infekcję, to dlatego, że układ odpornościowy wykonał swoje zadanie, a nie dlatego, że „szczepionka pomogła”. Jednak jeśli ktoś zachoruje mimo szczepienia, zawsze znajdzie się wytłumaczenie – „to wyjątkowy przypadek”, „odporność była osłabiona”, „pojawił się nowy wariant wirusa”. Innymi słowy, narracja o skuteczności szczepionek jest nieobiektywna i nienaukowa, ponieważ można ją dopasować do każdego wyniku.
Wciąż powtarzanym argumentem jest tzw. odporność stadna. Mówi się, że im więcej osób zostanie zaszczepionych, tym mniejsze ryzyko rozprzestrzeniania się choroby. W rzeczywistości nie istnieje żaden biologiczny mechanizm, który potwierdzałby ten efekt. Jeśli układ odpornościowy działa indywidualnie u każdej osoby, to odporność jest kwestią jednostkową, a nie zbiorową. Zakładając nawet, że szczepionka mogłaby w jakiś sposób wpłynąć na układ immunologiczny, jej działanie byłoby osobiste, ograniczone do pojedynczego organizmu. Twierdzenie, że „chroni innych”, jest zupełnie bezpodstawne, ponieważ każdy organizm samodzielnie reaguje na infekcje. Nie można „podzielić” odporności między jednostki ani „wzmocnić” populacji poprzez indywidualne szczepienia. To koncepcja czysto ideologiczna, bez potwierdzenia w fizjologii człowieka.

Cały ten system napędza również aspekt ekonomiczny. Przemysł farmaceutyczny jest jednym z najbardziej dochodowych sektorów gospodarki, a szczepienia są jednym z jego kluczowych produktów. Koncerny farmaceutyczne zarabiają miliardy na programach szczepień, a ich narracja jest wspierana przez instytucje rządowe i media, które powielają ich propagandę bez głębszej analizy. Szczepionki stały się nie tyle narzędziem ochrony zdrowia, co narzędziem kontroli populacji i systematycznym mechanizmem generowania zysków. Wprowadzenie przymusowych szczepień, paszportów zdrowotnych i kolejnych dawek przypominających pokazuje, że nie chodzi tu o zdrowie ludzi, ale o utrzymanie rynku dla gigantów farmaceutycznych.
Cały koncept szczepień opiera się na fundamentalnym nieporozumieniu dotyczącym funkcjonowania układu odpornościowego. Fizjologia człowieka jasno pokazuje, że odporność nie działa na zasadzie „zapamiętywania wroga”, ale na mechanizmach identyfikacji własnych komórek. Procentowa skuteczność szczepionek to matematyczna fikcja, oparta na statystycznych manipulacjach, a nie na rzeczywistej biologii. Nie istnieją obiektywne metody pomiaru ich efektywności, co sprawia, że każda narracja o ich działaniu może być dowolnie kształtowana. Szczepienia stały się przede wszystkim narzędziem propagandowym, które utrzymuje ludzi w iluzji ochrony, podczas gdy w rzeczywistości są jedynie kolejnym produktem korporacyjnym. W świetle biologii i fizjologii człowieka nie można mówić o żadnej „skuteczności” szczepionek – można mówić jedynie o ich skutecznej sprzedaży i medialnej manipulacji.
Thomas Anderson