Państwo niewolnicze
Skoro, z natury rzeczy, społeczeństwo ludzi wolnych musi narzucać obywatelom instytucję wolnej umowy względnie wolnego kontraktu (bo społeczeństwo ludzi wolnych nie zasadza się na niczym innym, tylko właśnie na tym: przymuszeniu obywateli do zawierania wolnych umów), na ile można nazwać niewolnictwem stan rzeczy, wpływający właśnie z nominalnie przynajmniej, albo nawet rzeczywiście wolnej umowy? Innymi słowy – czy umowa o pracę, jakkolwiek wolno zawarta, z natury swojej nie ma charakteru niewolniczego, jeżeli wymusza ją państwo?
Na przykład: nie mam jedzenia, ani ubrań i nie posiadam żadnych środków produkcji, przy pomocy których mógłbym wytworzyć nieco bogactwa na wymianę i je pozyskać. Okoliczności są takie, że posiadacz środków produkcji nie da mi do nich dostępu, o ile nie podpiszę z nim umowy, zobowiązującej mnie do tygodnia pracy za wynagrodzenie, która ledwo co pozwoli mi przeżyć. Czy państwo, wymuszając zawarcie takiej umowy, na tydzień robi ze mnie niewolnika?
Instytucja niewolnictwa zakłada pewne nastawienie umysłowe – zarówno u niewolnika, jak i u wolnego. Kontrakt zawarty na długość jednego tygodnia na pewno nie będzie miał podobnie daleko idących skutków. Długość życia ludzkiego, a także perspektywa życia przyszłych pokoleń, sprawia, że wypełnienie takiej umowy w żadnym wypadku nie gwałci poczucia wolności i wyboru. A co, jeśli chodzi o miesiąc, rok, dziesięć lat lub całe życie? Weźmy wypadek najbardziej ekstremalny i załóżmy, że ktoś podpisze kontrakt, zobowiązujący jego i wszystkiego jego małoletnie dzieci do pracy za wynagrodzenie ledwie pozwalające przeżyć aż do dnia jego śmierci, względnie do momentu, w którym większość jego dzieci osiągnie dojrzałość, cokolwiek wydarzy się wcześniej; czy państwo, wymuszając zawarcie podobnej umowy, czyniłoby tego człowieka niewolnikiem?
Weźmy inny, odwrotny wypadek. Pewien człowiek zobowiązuje się i swoje dzieci pracować dla kogoś innego w maksymalnych granicach czasowych dopuszczanych przez prawo tej konkretnej społeczności, ale nie za grosze ledwie starczające na przeżycie, tylko za wynagrodzenie tak znaczne, że za kilka lat stanie się bogatym człowiekiem, jego potomstwo zaś, w momencie wygaśnięcia umowy, jeszcze bogatsze. Czy państwo, wymuszając zawarcie podobnego kontraktu, czyni naszego szczęśliwca niewolnikiem? Nie. Bo do istoty niewolnictwa należy dokładnie to, że za pracę otrzymuje się tyle, by starczało tylko na przeżycie, ewentualnie troszeczkę więcej. Niewolnictwo istnieje po to, by ludzie wolni czerpali z jego istnienia profity, i konotuje sytuację życiową, w której ludziom podpadającym pod tę kategorię wolno domagać się wyłącznie zabezpieczenia socjalnego, ale niczego więcej.
Wiemy czym jest, a czym nie jest praca przymusowa, i czym są, a czym nie są, niewolnicze warunki życia. Probierzem jest tutaj, odebranie człowiekowi prawa wyboru, czy chce pracować, czy nie pracować, a jeśli tak, to gdzie, kiedy i za co; i przymuszenie go, mocą zapisów prawa, do pracy na rzecz innych.
Gdzie jest to wszystko, tam jest i niewolnictwo: ze wszystkimi złożonymi, duchowymi i politycznymi skutkami, jakie ta starożytna instytucja ze sobą przynosi. Gdzie niewolnictwo dotyka grupy ludzi tak licznej, że staje się znakiem i determinantą całości życia państwowego, tam powstaje… państwo niewolnicze.
Hilaire Belloc