Władza z telewizora – czyli iluzja reprezentacji [4/4]
VII. Wnioski: telewizyjna władza, której nikt nie wybrał świadomie
Partia nie powstała z potrzeby społeczeństwa.
Nie była oddolnym zrywem świadomości.
Nie była rozwiązaniem – była transmisją.
Została wyemitowana, a potem zaakceptowana, jak każdy inny obraz na ekranie.
To nie ludzie ją stworzyli – to ekran ją stworzył dla ludzi.
Społeczeństwo nie zna alternatywy, bo nigdy jej nie widziało.
Widzieli tylko rotację kukiełek, zmianę kolorów logotypów, nowe hasła starego mechanizmu.
Wybierają nie to, czego chcą – tylko to, co im pokazano.
Fikcja wyboru stała się normą.
Prawdziwa reprezentacja?
Może się wydarzyć tylko wtedy, gdy człowiek zrezygnuje z ekranu jako źródła wiedzy o rzeczywistości.
Gdy przestanie szukać lidera w telewizorze, a zacznie odpowiedzialność w sobie.
Nie trzeba obalać partii.
Wystarczy odłączyć się od jej projektu mentalnego.
Przestać grać w grę, której reguły zostały napisane przez tych, którzy żyją z naszych porażek.
Bo władza partii nie pochodzi z głosów.
Pochodzi z wiary, że tylko one mogą rządzić.
A to jest wiara, którą można… odrzucić.

Podsumowanie końcowe
Partia polityczna to nie struktura dla dobra wspólnego.
To teatralny kostium dla pasożyta, który zyskał prawo istnienia nie dzięki potrzebie, lecz dzięki widzialności.
Nie została powołana przez naród – została podana narodowi jak produkt reklamowy.
Społeczeństwo, pozbawione zaufania do siebie, przyjęło partię jak opiekuna, nie zauważając, że to tylko treser w cyrku iluzji.
Zamiast tworzyć rzeczywistość, człowiek nauczył się ją odbierać przez ekran – a skoro ekran pokazuje partię, to znaczy, że „tak trzeba”.
Tak działa mechanizm:
– z frazesu rodzi się projekt,
– z projektu rodzi się ekran,
– z ekranu rodzi się władza,
– a z władzy – pasożyt.
Prawdziwa zmiana nie polega na tym, by wybrać inną partię.
Prawdziwa zmiana polega na odrzuceniu potrzeby bycia rządzonym przez kogokolwiek.
Nie po to, by stworzyć chaos, ale by wreszcie nauczyć się życia bez tresera.
Bo partia przetrwa tylko tak długo, jak długo wierzymy,
że bez niej nie umiemy żyć.
A gdybyś nadal wierzył, że partia to reprezentacja – zapytaj siebie:
czy twój głos to decyzja,
czy tylko kliknięcie pilota na kanale, który i tak został wybrany za ciebie.
Bo jeśli twoje życie ma zależeć od ludzi w garniturach, którzy umieją mówić do kamery,
to może czas zrozumieć, że nie jesteś obywatelem – jesteś widzem.
I dopóki nie zejdziesz ze sceny…
będziesz tylko statystą w cudzym przedstawieniu.
KONIEC
Thomas Anderson
|