Władza z telewizora – czyli iluzja reprezentacji [3/4]
V. Rola partii jako pasożyta
Partia polityczna nie została stworzona po to, by rozwiązywać problemy.
Została stworzona po to, by zarządzać emocjami.
Problem jest tylko pretekstem – punktem zaczepienia do wywołania strachu, nadziei, gniewu lub oczekiwania.
Nie chodzi o naprawę – chodzi o kontrolę nastroju.
W strukturze pasożytniczej nie buduje się wartości.
Zamiast tego, partia żywi się zaufaniem ludzi, którzy chcą wierzyć, że ktoś „się tym zajmie”.
Karmi się lękiem przed zmianą, przed odpowiedzialnością, przed „tym drugim”.
I oczywiście – operuje nadzieją, bo nadzieja to najlepszy narkotyk dla tych, którzy nigdy nie dostaną działania.
Hasła, programy, konferencje, wystąpienia – to nie są próby budowy rzeczywistości.
To język tresury.
Słowa nie znaczą tego, co znaczą.
Są narzędziem do przesuwania emocji tam, gdzie trzeba, by partia utrzymała władzę.
A gdy już władzę ma – rozpoczyna się dystrybucja łupów.
Urzędy, spółki, fundusze, ustawy – wszystko to staje się instrumentem podziału wpływów między swoich.
Nie liczy się kompetencja. Liczy się lojalność.
Nie liczy się efekt. Liczy się utrzymanie koryta.
Partia działa jak pasożyt idealny:
– nie zabija swojego gospodarza zbyt szybko, bo jeszcze potrzebuje jego zasobów,
– wywołuje stany zapalne, by móc je „leczyć”,
– obniża odporność społeczeństwa, by uzależnić je od swojej obecności.
Tak wygląda prawdziwa rola partii – nie reprezentacja, lecz eksploatacja.

VI. Czy społeczeństwo mogłoby rządzić samo?
Teoretycznie – tak.
Społeczeństwo złożone ze świadomych jednostek, zdolnych do logicznego myślenia, odpowiedzialności za wspólne dobro i rozumienia mechanizmów, mogłoby zorganizować swoje życie bez pośredników, bez partii, bez liderów.
Decyzje mogłyby być podejmowane konsensualnie, lokalnie, bez hierarchii dominacji.
Ale… to tylko teoria.
W praktyce społeczeństwo zostało wytresowane.
Od dziecka uczone jest posłuszeństwa, nie myślenia.
Szkoła nie uczy współdecydowania, tylko wykonywania poleceń.
Religia nie uczy rozumienia, tylko wiary w autorytet.
Media nie uczą analizy, tylko podają gotowe emocje.
Zamiast wychowywać człowieka wolnego i świadomego, system wytwarza obywatela podporządkowanego.
Tego, który nie zadaje pytań, tylko wybiera spośród gotowych opcji.
Tego, który nie wierzy sobie, więc ufa komuś, kto wygląda na „pewnego siebie w telewizji”.
I właśnie dlatego społeczeństwo oddało swoje mechanizmy decyzyjne partii.
Nie dlatego, że partia jest potrzebna.
Tylko dlatego, że społeczeństwo nie wierzy, że potrafi bez niej.
W zamian za złudzenie opieki – zrzekło się odpowiedzialności.
To nie pasożyt wygrał z organizmem.
To organizm uznał, że nie potrafi żyć bez pasożyta.
Thomas Anderson
|