Inwazja Putina czyli kontrolowany poligon
Oficjalna narracja głosi, że Rosja dokonała brutalnej inwazji na Ukrainę, niszcząc wszystko na swojej drodze. Tymczasem, gdy przyjrzymy się faktom, ujawnia się zupełnie inny obraz. Konflikt wydaje się być precyzyjnie kontrolowaną operacją, w której granice działań są jasno określone, a wydarzenia przebiegają według ustalonego scenariusza. Czym różni się ta sytuacja od prawdziwej wojny, w której chaos i nieprzewidywalność są nieuniknione? Nie jest trudno zauważyć pewnych prawidłowości. Bombardowane osiedla są zazwyczaj uprzednio ewakuowane, co sugeruje, że cała operacja jest zaplanowana i sterowana. Zniszczenia omijają strategiczne ośrodki gospodarcze i bankowe, pozostawiając pole do przyszłych inwestycji. Nie widać oznak totalnej mobilizacji, która jest typowa dla konfliktów na wyniszczenie. Zamiast tego obserwujemy kontrolowane narracje i propagandowe przekazy, które mają wywołać określone reakcje w społeczeństwie.
Równoległe życie trwa w najlepsze. Podczas gdy media serwują obrazy ruin i łez, w innych częściach Ukrainy odbywają się koncerty, wydarzenia sportowe, a ludzie bawią się w kurortach. Jeśli wojna jest prawdziwa, dlaczego życie toczy się normalnie tam, gdzie powinien panować chaos? Prawdziwa wojna nie zna granic. Nie zostawia bezpiecznych stref dla elit i biznesmenów.
Za tym wszystkim kryje się ogromny biznes. Pod pretekstem odbudowy USA przejmuje zasoby mineralne Ukrainy, podpisując umowy, które zamieniają ten kraj w ekonomiczną kolonię. Przemysł zbrojeniowy kwitnie, a dostawy broni napędzają gospodarki mocarstw. Tymczasem Ukraina staje się tylko pionkiem w grze, eksploatowanym przez tych, którzy decydują o jej przyszłości.

Co jednak najważniejsze, po obu stronach nie walczą ludzie kierowani ideologią czy poczuciem patriotyzmu. To nie rosyjski robotnik ani ukraiński krawiec chwycili za broń w obronie swoich narodowych interesów. Zamiast tego konflikt jest napędzany przez najemników – ludzi, którym nie zależy na ideach, lecz na wynagrodzeniu. Nie ma znaczenia, kogo zabijają ani co niszczą. Kto finansuje te siły? Skąd pochodzą pieniądze na prowadzenie tej „wojny”? To nie narodowe wojska się ścierają – to sponsorowane armie, wykorzystywane do prowadzenia geopolitycznych rozgrywek.
Co jednak najbardziej zastanawiające, wojna nigdy nie jest doprowadzana do logicznego zakończenia. Zamiast tego trwa, sterowana jak precyzyjnie kontrolowany chaos. Dlaczego żadna ze stron nie uderza tam, gdzie faktycznie mogłoby to zakończyć konflikt? Dlaczego prowadzi się działania, które mają podtrzymywać status quo, a nie rozstrzygnąć starcie? Odpowiedź jest prosta – stan wojny jest po prostu bardziej opłacalny niż pokój. Całością sterują te same siły, które kierowały światem od tysięcy lat. USA i Rosja to tylko dwa oblicza tej samej strategii, utrzymującej globalną kontrolę. Cesarstwo Rzymskie nigdy nie upadło – jedynie przekształciło się w nowoczesne mocarstwa, operujące innymi metodami. Wojny, zamiast krwawych podbojów, są teraz mechanizmem zarządzania ludzkością, rozgrywkami, w których podziały i konflikty są kreowane dla utrzymania władzy.
Gdy zrozumie się ten schemat, iluzja pęka. To nie wojna, lecz starannie zaplanowana operacja. Ludzka tragedia jest jedynie kosztem ubocznym w grze, która toczy się na znacznie wyższym poziomie. Najważniejsze pytanie brzmi – kto jeszcze potrafi to dostrzec?
Thomas Anderson