Nauka z tysiąca i jednej nocy

Pragnę bronić społeczeństwo i jego członków przed wszelkimi ideologiami, łącznie z nauką. Wszelkie ideologie należy rozpatrywać z pewnym dystansem. Nie można przyjmować ich nazbyt poważnie. Należy czytać je jak bajki mające do powiedzenia wiele interesujących rzeczy, lecz zawierające także nikczemne kłamstwa lub traktować je jako etyczne nakazy, które mogą być użytecznymi zasadami praktycznymi, lecz które stają się zabójcze wówczas, gdy brane są nazbyt dosłownie.

Dla przykładu rozważmy rolę, jaką nauka gra obecnie w procesie edukacji. Naukowe “fakty” nauczane są już we wczesnym wieku i to w ten sam sposób, w jakim “fakty” religijne były wykładane sto lat temu. Nie czyni się żadnego wysiłku, by obudzić w uczniu zdolności krytyczne, tak by zyskał on zdolność widzenia rzeczy z pewnego dystansu. Na uniwersytetach sytuacja jest jeszcze gorsza, ponieważ indoktrynacji dokonuje się tu w jeszcze bardziej systematyczny sposób. Krytycyzm nie jest jednakże całkowicie nieobecny. Społeczeństwo i jego instytucje, przykładowo, są bezlitośnie i często krzywdząco krytykowane już na poziomie szkoły podstawowej. Lecz naukę wyłącza się spod krytyki. W szerokich kręgach społecznych opinia naukowca przyjmowana jest z taką samą czcią, jak nie tak znowu dawno akceptowana była opinia biskupa czy kardynała. Dążenie do “demitologizacji” jest w dużym stopniu motywowane pragnieniem uniknięcia rozbieżności między chrześcijaństwem a naukowymi ideami. W przypadku takiej rozbieżności nauka okazuje się mieć rację, natomiast chrześcijaństwo myli się. Prowadząc te badania dalej możecie zobaczyć, że nauka stała się teraz tak gnębicielska jak ideologie, z którymi musiała walczyć. Nie dajmy się zwieść faktowi, że mało kto obecnie traci życie z powodu herezji naukowej. Nie ma to nic wspólnego z nauką; jest to cecha ogólna naszej cywilizacji. Heretycy w nauce są jednak wciąż zmuszani ponosić skutki najokrutniejszych sankcji, jakie oferuje im ta stosunkowo tolerancyjna cywilizacja.

Celem edukacji, jak się o tym sądzi, jest wprowadzenie młodzieży do życia, czyli do społeczeństwa, w którym się ona rodzi i do pozostającego na zewnątrz niego fizycznego wszechświata. Metoda tej edukacji sprowadza się często do nauczania podstawowego mitu. Mit ten prezentowany jest w wielu wersjach. Bardziej rozwinięte wersje sprowadzają się do ceremonii inicjacji mocno zapadającej w pamięć. Osoba dorosła przyjmująca mit może w ten sposób wyjaśnić prawie wszystko (w przeciwnym bowiem razie może zwrócić się do ekspertów po bardziej dokładne informacje). Poprzez to staje się ona panem Natury i Społeczeństwa. Rozumie je i wie, jak postępować względem nich… Nie jest jednak panem mitu, który kieruje jej rozumieniem.

Paul K. Feyerabend

Podobne wpisy

Dodaj komentarz