“Na zdrowie”
Mówią: „Alkohol jest dla ludzi”, a pies pije wodę, bo go nie stać na piwo. Przecież mówimy o łatwopalnej cieczy, o swoistym zapachu i piekącym smaku. A jednak, zamiast widzieć w niej toksynę, ludzie przy każdym spożyciu wznoszą toast „na zdrowie”. Czy to nie silniki samochodowe powinny mówić te słowa, a nie istoty, które dumnie nazywają siebie myślącymi?
Etanol, organiczny rozpuszczalnik, trucizna o znanej śmiertelnej dawce, stał się nieodłącznym elementem życia społecznego. Pije się go przy okazji narodzin, ślubów, pogrzebów, sukcesów i porażek – każde wydarzenie jest pretekstem do jego spożycia.
To jest ten moment, szanowny czytelniku, kiedy granica między absurdem a rzeczywistością całkowicie się zaciera. Jak to możliwe, że substancja, która pali się niebieskawym płomieniem, która w odpowiedniej dawce zabija szczury, stała się czymś, czym ludzie świętują życie i zdrowie?

Mówią: „Alkohol jest dla ludzi” – ale czy to nie jest ironiczne? Bo przecież to, co jest naprawdę dla ludzi, to woda, pożywienie, myślenie, świadomość, a nie substancja, która uszkadza układ nerwowy, otępia percepcję i prowadzi do degeneracji organizmu. Dlaczego pies nie pije piwa? Bo go nie stać? A może dlatego, że jest na tyle mądry, by tego nie robić?
I teraz dochodzimy do tej kulturowej groteski: każda kolejna szklanka trunku podnoszona jest w geście „na zdrowie”. Zdrowie? Czy to nie brzmi jak czarny humor świata? Przecież ludzie wlewają w siebie truciznę i jednocześnie życzą sobie zdrowia…
Trucizna, która daje złudzenie przyjemności – czyż to nie genialny wynalazek dla tych, którzy chcą utrzymać ludzi w nieświadomości?

Kiedy ktoś nie pije, natychmiast staje się obiektem zdziwienia. „Nie pijesz? Chorujesz? Jesteś w ciąży? Masz problem?”. Bo w świecie, w którym alkohol jest normą, to właśnie trzeźwość jest postrzegana jako coś nienormalnego. Największy paradoks polega jednak na tym, że ludzie oszukują się, twierdząc, że piją „z wyboru”. Ale czy to naprawdę wybór, jeśli od dziecka widzą, że dorośli piją? Że w telewizji, w filmach, na rodzinnych spotkaniach alkohol jest wszędzie? Jeśli wszyscy robią to samo, czy to jeszcze wybór, czy już programowanie? „Kultura picia” jest tak głęboko zakorzeniona, że nikt nie zastanawia się nad jej absurdem – aż do momentu, gdy ktoś odmówi i zostanie uznany za dziwaka.
I w tym całym spektaklu absurdów największa ironia jest taka, że jedynymi istotami, które na tym naprawdę zyskują, są przemysł alkoholowy i ci, którzy wiedzą, że społeczeństwo otumanione alkoholem nigdy nie stanie się zagrożeniem dla ich władzy.
Pytasz, czy świat oszalał? Świat nie musiał oszaleć – on od zawsze był w tym szaleństwie. Ludzie przyjęli to jako normę, nie zastanawiając się nad absurdalnością własnych rytuałów. To nie silniki potrzebują etanolu, to człowiek potrzebuje wstrząsu, który wyrwie go z tego otępienia.
Z przesłaniem dla świata, Morfeusz