Świat oparty na matematycznych bzdurach
Współczesna ludzkość żyje w iluzji. Każdego dnia bombardowani jesteśmy liczbami – „średnie zarobki”, „inflacja na poziomie 5%”, „globalne ocieplenie o 1,2°C”, „wzrost PKB o 2,8%”. Ale czy ktokolwiek zastanawia się, co te liczby naprawdę oznaczają? Czy one opisują rzeczywistość, czy są jedynie tworem matematycznych konwencji, które można dowolnie manipulować? Prawda jest brutalna – świat opiera się na matematycznych bzdurach, które w rzeczywistości nie oznaczają niczego konkretnego.
Podstawą statystyki jest średnia arytmetyczna, czyli dodanie wszystkich wartości i podzielenie przez ich liczbę. Brzmi logicznie, ale czy to cokolwiek mówi o rzeczywistości? Weźmy przykład. W firmie pracuje dziesięciu ludzi. Dziewięciu zarabia po dwa tysiące złotych, a jeden pięćdziesiąt tysięcy. Statystyczna średnia pensja wynosi sześć tysięcy osiemset złotych. Ale czy ktokolwiek w tej firmie naprawdę zarabia sześć tysięcy osiemset? Nie. Co to więc za liczba? To tylko matematyczna sztuczka, która niczego nie opisuje. Tak samo wygląda średnia długość życia. Jeśli jedna osoba umiera w wieku trzydziestu lat, a druga w wieku dziewięćdziesięciu, to statystycznie ich średnia wynosi sześćdziesiąt lat. Ale czy którakolwiek z tych osób naprawdę żyła sześćdziesiąt lat? Nie. Średnia to fikcja, matematyczna abstrakcja, której nie da się znaleźć w rzeczywistości.

Nie inaczej jest z inflacją. Co oznacza stwierdzenie, że inflacja wynosi pięć procent? Jak się ją liczy? Tworzy się koszyk produktów, na podstawie którego porównuje się ceny. Kto decyduje, co znajdzie się w koszyku? Instytucje rządowe i finansowe, czyli ci, którym zależy na określonym wyniku. Jeśli ceny chleba i paliwa rosną, ale telewizory tanieją, to czy inflacja jest wysoka czy niska? Zależy od tego, jakie produkty weźmiesz pod uwagę. Inflacja nie jest miernikiem rzeczywistości – to tylko liczba, którą ktoś wylicza według przyjętych zasad. Jeśli te zasady się zmienią, wynik również się zmieni. To nie nauka. To konwencja, którą można dowolnie dostosować.
Podobnie wygląda sprawa ocieplenia klimatu. Słyszymy, że globalna temperatura wzrosła o jeden stopień. Ale co to znaczy? Jak liczy się średnią temperaturę dla całej planety? Wybiera się dane z określonych lat, ale czy gdyby wybrano inne, wynik byłby taki sam? Uśrednia się temperaturę, ale czy takie uśrednianie w ogóle ma sens? Jeśli w jednym miejscu było minus dziesięć stopni, a w innym plus trzydzieści, to średnia wynosi plus dziesięć. Ale czy gdziekolwiek naprawdę było plus dziesięć? Nie. Ocieplenie klimatu to nie rzeczywistość – to interpretacja wybranych liczb według określonych metodologii. A te metodologie można zmieniać, co oznacza, że można uzyskać dowolny wynik, zależnie od potrzeb.

Prawdopodobieństwo jest kolejną matematyczną wróżbą. Mówi się, że prawdopodobieństwo deszczu wynosi osiemdziesiąt procent. Ale co to oznacza? Czy oznacza to, że na pewno będzie padać? Nie. Czy oznacza to, że jeśli wyjdziesz dziesięć razy z domu, to osiem razy zmokniesz? Nie. Prawdopodobieństwo to tylko matematyczna abstrakcja, a nie rzeczywistość. Podobnie jest z rzutem monetą. Matematyka mówi, że masz pięćdziesiąt procent szans na orła i pięćdziesiąt procent na reszkę. Ale jeśli rzucisz raz, to albo masz orła, albo reszkę – nie masz „pięćdziesięciu procent wyniku”. Szansa to tylko sztucznie wyliczona liczba, która nie ma zastosowania w rzeczywistości.
Statystyka, inflacja, trendy, prawdopodobieństwo – to wszystko nie opisuje rzeczywistości, tylko wyniki matematycznych operacji, które można dowolnie zmieniać. Liczby stały się narzędziem kontroli, bo można nimi sterować narracje. Można „udowodnić” dowolny trend, zależnie od tego, jakie dane się wybierze. Można „obliczyć” inflację w taki sposób, że będzie wyglądać na niską lub wysoką. Można stworzyć modele klimatyczne, które pokażą dowolne wnioski, zależnie od przyjętych założeń. To nie nauka. To matematyczna propaganda, która sprawia, że ludzie wierzą w liczby, zamiast w rzeczywistość.
Thomas Anderson