Sąd Ostateczny – wielki finał czy spektakl bez sensu?

Sąd Ostateczny to rzekomo moment ostatecznej sprawiedliwości. To chwila, gdy zmarli powracają do życia, by stanąć przed boskim trybunałem, który zdecyduje o ich wiecznym losie. Brzmi jak majestatyczna wizja? A może raczej jak absurdalna inscenizacja pełna logicznych sprzeczności? Zastanówmy się krok po kroku, co tu właściwie ma się wydarzyć i czy to w ogóle ma jakikolwiek sens.

Zmartwychwstanie – ale kto, gdzie i w jakim stanie?

Sąd Ostateczny zakłada, że wszyscy ludzie, którzy kiedykolwiek żyli, zostaną ponownie ożywieni. Ale zanim do tego dojdzie, pojawia się kluczowe pytanie: gdzie przez cały ten czas znajdowały się ich dusze? Jeśli poszły już do nieba albo do piekła, to dlaczego muszą wracać? Jeśli znajdowały się w jakiejś formie „oczekiwania”, to po co ten cały proces, skoro wyrok mógłby zapaść od razu?

No dobrze, mamy już wszystkie dusze. Teraz kolejne pytanie: w jakim ciele zmartwychwstaną? Czy wrócą jako młodzi i zdrowi, czy może w wieku, w którym zmarli? A jeśli ktoś umarł jako dziecko – czy zmartwychwstanie jako dorosły? A co z osobami spalonymi, rozerwanymi, pogrzebanymi na dnie oceanów? Czy Bóg będzie zbierał fragmenty, żeby je poskładać? I jeśli już ciała zostaną odtworzone, to czy są nadal śmiertelne? Bo jeśli nie, to jak można potem „wysłać” kogoś do piekła?

Wyrok – według jakich kryteriów?

Załóżmy, że wszyscy są już w komplecie. Teraz następuje sąd. Według Biblii podział jest prosty: jedni idą na wieczne życie, drudzy na wieczne potępienie. Tylko według jakich zasad? Czy chodzi tylko o czyny? O wiarę? A co z ludźmi, którzy nigdy nie słyszeli o Chrystusie? Czy ktoś, kto uczciwie żył, ale urodził się w kulturze niechrześcijańskiej, zostanie potępiony? Czy złodziej i masowy morderca trafią w to samo miejsce? A co z tymi, którzy byli „średni” – nie święci, ale też nie zbrodniarze? Czy Bóg przewidział trzecią kategorię, czy może uznał, że świat jest czarno-biały?

Masowa egzekucja czy pokaz siły?

I teraz kluczowa kwestia: co zrobić z tymi, którzy mają trafić do piekła? Skoro właśnie zostali wskrzeszeni, to czy muszą teraz znowu umrzeć? Jeśli tak, to czy nie jest to najgłupszy proces egzekucyjny w historii – wskrzeszać kogoś, tylko po to, by go natychmiast unicestwić? Jeśli nie, to czy mają teraz egzystować w wiecznych męczarniach w fizycznych ciałach? Czy ciało stworzone na nowo może czuć ból przez nieskończony czas? Jak to ma działać?

Jeśli Bóg od początku wiedział, kto pójdzie do piekła, to dlaczego w ogóle ich wskrzesza? Czemu po prostu nie zostawi ich w niebycie? Może chodzi o spektakl? Może musi pokazać swoją władzę, urządzając wielki pokaz pod tytułem: „oto sprawiedliwość”? Bo przecież nie ma innego sensownego powodu, dla którego miałby przywracać ludzi do życia, by potem ich eksterminować.

Podsumowanie – wielki sąd czy wielka farsa?

Podstawowa idea Sądu Ostatecznego pełna jest absurdów.

  • Po co wskrzeszać, by natychmiast unicestwiać?
  • Po co sądzić, skoro wyrok był znany od początku?
  • Po co cała ta procedura, skoro można było od razu zostawić „winnych” w niebycie?
  • Jak fizyczne ciało ma egzystować w nieskończonych torturach?

Czy to faktycznie boska sprawiedliwość, czy raczej rytualna egzekucja dla pokazania, kto tu rządzi? Bo jeśli w Sądzie Ostatecznym chodzi o coś więcej niż sprawiedliwość, to o co? O demonstrację władzy? O zbudowanie strachu? O przyciągnięcie uwagi na wielki finał wszechświata?

A może to wszystko to po prostu wielka, religijna wersja rzymskiego cyrku – wielki spektakl, w którym na koniec przegrani zostają wrzuceni na arenę z lwami, żeby tłum mógł zobaczyć, że „sprawiedliwości” stało się zadość?

Thomas Anderson

Podobne wpisy

Dodaj komentarz